na ciasto (orientacyjnie):
- prawie pół kilo mąki
- szklanka mleka sojowego
- 1/3 szklanki cukru trzcinowego (albo trochę mniej)
- kopiasta łyżeczka cynamonu
- 1/2 opakowania proszku do pieczenia
- 2 łyżki kakao
- 1/4 szklanki oleju
- woda
na masę:
- 2 nieduże bardzo dojrzałe banany
- 1/3 lub 1/4 pomarańczy
- łyżeczka oliwy
- łyżeczka sezamu
- łyżka cukru trzcinowego
- łyżka kakao (lub więcej jeśli chcemy)
- 2 łyżki gorącej wody
Wszystkie składniki na ciasto mieszamy. Docelowa konsystencja ciasta jest taka, że powinno być gładkie, lejące się, ale ciągnące, a nie kapiące ;) (ciekawe ile osób dojdzie do tego, o co mi chodzi). Aby osiągnąć tą trudną do opisania konsystencję w miarę potrzeby dodajemy wody lub mąki.
Wszystko wylewamy do papierowych foremek do mniej więcej 3/4 wysokości. Pieczemy aż nie będą surowe w środku. Ja zazwyczaj poświęcam jedną babeczkę, robię w niej niedużą dziurę i jak chcę sprawdzić czy są upieczone to patyczkiem wyjadam trochę ciasta ze środka. Pieczenie ogólnie zajęło jakieś pół godziny w temperaturze wahającej się miedzy mniej więcej 160-200 stopniami.
Teraz krem. Wszystko zależy od pomarańczy. Jeżeli są słodkie to krem będzie słodszy. Ja wolę lekko kwaśne, ale nie przesadzajmy. Jeżeli owoce będą za kwaśne do masa wyjdzie niezbyt zjadliwa. Lepiej wtedy chyba użyć mandarynki. Pomarańcz obieramy z białej skórki, zdejmujemy różne większe żyłki itd, sprawdzamy czy nie ma pestek. Miksujemy z pozostałymi składnikami na papkę, ale nie musi być idealnie gładka. Gorąca woda powinna rozpuścić nam cukier.Wrzucamy do rondelka i po zagotowaniu gotujemy na małym ogniu kilka minut.
Teraz wystarczy posmarować muffiny, ozdobić i zjeść. Na wierzch dałem trochę jagód goji. Są lekko kwaśne i fajnie pasują do kremu. Babeczki są najlepsze na następny dzień, ale kto by tyle czekał...
- prawie pół kilo mąki
- szklanka mleka sojowego
- 1/3 szklanki cukru trzcinowego (albo trochę mniej)
- kopiasta łyżeczka cynamonu
- 1/2 opakowania proszku do pieczenia
- 2 łyżki kakao
- 1/4 szklanki oleju
- woda
na masę:
- 2 nieduże bardzo dojrzałe banany
- 1/3 lub 1/4 pomarańczy
- łyżeczka oliwy
- łyżeczka sezamu
- łyżka cukru trzcinowego
- łyżka kakao (lub więcej jeśli chcemy)
- 2 łyżki gorącej wody
Wszystkie składniki na ciasto mieszamy. Docelowa konsystencja ciasta jest taka, że powinno być gładkie, lejące się, ale ciągnące, a nie kapiące ;) (ciekawe ile osób dojdzie do tego, o co mi chodzi). Aby osiągnąć tą trudną do opisania konsystencję w miarę potrzeby dodajemy wody lub mąki.
Wszystko wylewamy do papierowych foremek do mniej więcej 3/4 wysokości. Pieczemy aż nie będą surowe w środku. Ja zazwyczaj poświęcam jedną babeczkę, robię w niej niedużą dziurę i jak chcę sprawdzić czy są upieczone to patyczkiem wyjadam trochę ciasta ze środka. Pieczenie ogólnie zajęło jakieś pół godziny w temperaturze wahającej się miedzy mniej więcej 160-200 stopniami.
Teraz krem. Wszystko zależy od pomarańczy. Jeżeli są słodkie to krem będzie słodszy. Ja wolę lekko kwaśne, ale nie przesadzajmy. Jeżeli owoce będą za kwaśne do masa wyjdzie niezbyt zjadliwa. Lepiej wtedy chyba użyć mandarynki. Pomarańcz obieramy z białej skórki, zdejmujemy różne większe żyłki itd, sprawdzamy czy nie ma pestek. Miksujemy z pozostałymi składnikami na papkę, ale nie musi być idealnie gładka. Gorąca woda powinna rozpuścić nam cukier.Wrzucamy do rondelka i po zagotowaniu gotujemy na małym ogniu kilka minut.
Teraz wystarczy posmarować muffiny, ozdobić i zjeść. Na wierzch dałem trochę jagód goji. Są lekko kwaśne i fajnie pasują do kremu. Babeczki są najlepsze na następny dzień, ale kto by tyle czekał...