Co na obiad? - wegańska pizza

Wprawdzie można na zamówić i zjeść wegańską pizzę. Zazwyczaj jednak obsługa zdziwiona dopytuje, czy tak całkiem bez sera? Czy na pewno? Nie uważam, żeby to było coś naprawdę niezwykłego. Ot co, jeden ze składników, którego wcale nie trzeba kłaść na pizzy. Więc w czym problem? Przecież nie proszę o obniżanie ceny bo nie ma sera. Owszem, generalnie nie jest już problemem zamówienie pizzy bez sera, ale zdziwienie ludzi nadal jest nierozłączną częścią tej czynności. Ale wszystko się na szczęście zmienia i pizzerie stają się coraz bardziej ogarnięte. Co ciekawe, niektóre z nich oferują pizze bez sera (i są to pizze które tradycyjnie były i są robione bez tego dodatku). Nie ma się jednak co oszukiwać, pizza na mieście nie jest zazwyczaj aktywnością tanią. Pozostaje zatem zakasać rękawy, trochę ubrudzić ręce ciastem i samemu zabrać się do roboty. I tak też uczyniłem.

Do szklanki ciepłej wody wrzucamy 1/3 kostki drożdży (nie zbyt ciepłej! bo zabijemy drożdże, a one chcą żyć ;)  ). Wsypujemy łyżeczkę kopiastą cukru i zostawiamy na około 15 minut. Roztwór po tym czasie powinien się aktywować i powinny zrobić się bąbelki.

Do miski wrzucamy ok. 2 szklanki mąki pszennej, trochę soli, ze 2 łyżki oliwy i dolewamy nasz roztwór. Wyrabiamy ciasto, które powinno być miękkie i elastyczne. Ja stopniowo dosypywałem mąki, więc te 2 szklanki to taka ilość startowa. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia. Podwoi, potroi swoją objętość w ciągu 30-40 minut (przynajmniej powinno, jak nie to drożdże są do dupy). No i postawacie je w ciepłym miejscu.

Gdy nasze ciasto wyrośnie, zostaje nam delikatnie je rozciągnąć/rozwałkować. Ja lubię nierówne, więc po prostu rzucam je na brytfankę i rozgniatam palcami na całą powierzchnię. Teraz zostaje nam wrzucić różne sosy i dodatki, co kto lubi, co kto che. Wierzch można lekko potem skropić oliwą. Jeśli mamy dostęp do wegańskiego sera to śmiało sypmy. Miałem okazję jeść, było smaczne.