Jako, że wyjadam ostatnio różne resztki, kończę zaczęte opakowania itd, przyszedł czas na coś słodkiego. Bez specjalnej okazji piekę bardzo rzadko, raz na ruski rok i ten raz właśnie przyszedł. A że wypiek nie idzie na żadną akcję to był robiony na łapu capu, efekt wyszedł na tyle fajny, że chyba zrobię takowe babeczki na kolejną kuchnię społeczną (to już 28 czerwca, więcej szczegółów niebawem). Bardzo orientacyjny przepis, wszystko na oko. Naoczne przepisy bywają zdradliwe, ale chyba już mam na tyle dobre wyczucie dla tej metody, bo na KS zazwyczaj jest walka o kawałek tortu ;)
- pół puszki mleka kokosowego
- pół paczki proszku do pieczenia (takiego na 1kg mąki)
- 2 tabliczki posiekanej czekolady
- pół szklanki cukru
- 2/3 kg mąki
- trochę oleju
- trochę kakao
- pół puszki mleka kokosowego
- pół paczki proszku do pieczenia (takiego na 1kg mąki)
- 2 tabliczki posiekanej czekolady
- pół szklanki cukru
- 2/3 kg mąki
- trochę oleju
- trochę kakao